Wesoły Bananek rulez!!!
Święta Wielkanocne kojarzą się z wielkim obżartstwem,
końcem 40-dniowego postu, lanym poniedziałkiem, króliczkami, barankami...
Mi od dziś będą się one kojarzyły również z pstrągami.
Zaraz po śniadaniu w rodzinnym gronie, wsiadłem do samochodu i pojechałem
na poszukiwanie kropkowańców.
Woda była jeszcze dość wysoka po wiosennych roztopach, ale cała zdążyła
już wrócić do koryta rzeki. Niosła ze sobą sporo starych traw, osadów
dennych i patyczków, przez co była dość mętna. Pokazały się już pierwsze
żaby i muszki, a kleszcze czaiły się na ofiary na czubkach zeszłorocznych
traw.
Dla odmiany wziąłem ze sobą dłuższą wędkę tj. Konger Champion Zander
2,85m 5-15g, która latem doskonale sprawdziła się przy połowie okoni.
Jako przynętę wybrałem wobler zwany przeze mnie Wesołym Banankiem
tj. pomarańczowo-kremową przynętę, w kształcie banana i bardzo "radosnej"
akcji.
Już na końcu pierwszego prostego odcinka, we wlewie
przed zakrętem miałem mocne branie, które skwitowałem energicznym
zacięciem. Pstrąg od razu wyskoczył wysoko w górę i zaczął tak charakterystyczne
dla siebie młynkowanie. Po kilku krótkich odjazdach podprowadziłem
go do brzegu, a wysoka woda i równy teren pozwoliły mi na łatwe podebranie.
Pięknie ubarwiony 44 centymetrowy pstrąg skrzył się kolorami tęczy
w promieniach prześwitującego przez chmury słońca.
Po kilkuset kolejnych metrach zobaczyłem pierwszy w tym roku zbiór
tzw. oczko. Po bliższym przyjrzeniu się zorientowałem się, że to niewielki
pstrążek żeruje na wylatujących z wody chruścikach. Za jakieś 2 tygodnie
powinny pojawić się już masowo jętki, wtedy można będzie zobaczyć
ile jest ryb w naszych wodach.
Kolejne kilka zakrętów nie przyniosło mi ryby, ani też
brania. Zbliżałem się jednak do miejsca, w którym często miałem pstryknięcia
w przynętę, ale nie mogłem nic zaciąć. Cały zakręt wyłożony był faszyną
i kołkami, które zostały już podmyte przez nurt rzeki i znalazły się
ponad pół metra w wodzie, do tego niewielkie zatopione drzewka. Urwałem
już w tym miejscu kilka przynęt.
Bogatszy o doświadczenia z ubiegłych lat, posłałem Wesołego
Bananka pod przeciwległy brzeg i pozwoliłem mu swobodnie spłynąć z
prądem jakieś 10metrów, poczym zacząłem powolne zwijanie. Gdy wobler
był 5 metrów ode mnie, straciłem z nim na chwilę kontakt. Wiedziałem,
że od dołu zaatakowała go ryba, która jednak zawróciła z powrotem,
a fala którą przy okazji zrobiła, spowodowała, że przynęta na chwilkę
przestała pracować. Posłałem wobler po raz kolejny i przytrzymałem
na dłużej w jednym miejscu. Tego już było rybie za wiele, energicznym
łupnięciem w Bananka oznajmiła swoje niezadowolenie z jego obecności
na swoim terytorium. Tylko na to czekałem, zbiegłem szybko do ryby,
bo w holu przeszkadzało mi zatopione drzewko, o którym na pewno pstrążek
wiedział i pewnym chwytem za kark wyjąłem go na brzeg. 40cm szczęścia
wylądowało w moich dłoniach. Z pyska wystawało mu kilka świeżo połkniętych
robaczków, które zostały wymyte z pól po ostatnich deszczach. Niedługo
pstrągi będą mogły opychać się żabkami, bo już pierwsze rechoty słychać
było nad wodą.
Tymczasem jednak Wesoły Bananek rulez, po Wielkiej Nocy nastąpił wielki
dzień...